Dawno skończył się remont, skończyły się też inne wymówki. Sezon za pasem. To oznacza tylko jedno - stroje muszą zostać uszyte i to migusiem. Na pierwszy ogień poszły płaszcze, bo najprostsze. Nie napisałam, że proste.
Na początek trzeba zdobyć wełnę. Chciałam, żeby mój płaszcz był gruby, ale z jednej warstwy, żeby za bardzo nie bił po kieszeni. Gruby... No właśnie, a to znaczy jaki? No gdybym zobaczyła, to bym wiedziała. Bo skąd mam wiedzieć jaki to jest materiał o gramaturze np. 260 g/mb? Jeśli chodzi o szycie i o tkaniny to jestem kompletnym laikiem. Zrobiłam dwie rzeczy - poprosiłam o przesłanie próbek tkanin Krzysztofa Łobosa i zaczęłam szukać tkanin wełnianych w internecie porównując ich gramatury. Wśród otrzymanych próbek, najgrubsza wydała mi się za cienka. Popełniłam pierwszy błąd - nie zapytałam o jej gramaturę.
 |
Próbki tkanin od Krzysztofa Łobosa |
Z moich internetowych poszukiwań wyszło mi, że niełatwo jest znaleźć tkaninę naturalną >80% oraz że 500 g/mb to sporo. Przy mojej nieufności do zakupów przez internet postanowiłam znaleźć w miarę zaufane źródło. W dodatku chciałam, żeby materiał był polski. Tak trafiłam do sklepu o nazwie Textilmar. W jego ofercie znalazłam czarną wełnę parzoną, w 90% naturalną, o gramaturze 500 g/mb. Nie miałam pojęcia czym jest wełna parzona, więc zaciągnęłam języka i dowiedziałam się, że jest ona już przygotowana do szycia, tzn. nie powinna się skurczyć w praniu. Pomyślałam: "To świetnie!" i zachwycona swoim znaleziskiem zamówiłam 6 m na dwa płaszcze z połowy koła, dla siebie i mężczyzny. Tu doszliśmy do miejsca, w którym popełniłam drugi błąd - kupiłam materiał, którego wcześniej nie dotknęłam i nie zobaczyłam na żywo. Jakiż był mój zawód kiedy rozpakowałam paczkę! Materiał oprócz tego że bardzo gryzie (z jednej strony to wełna, więc gryzie, ale z drugiej ma domieszkę, więc mogłaby nie gryźć), to nie jest gruby i zbity, ale dość cienki o nierównej strukturze. Patrząc pod światło widać miejsca bardziej zbite pośród połaci prześwitów.
 |
Tkanina oglądana pod światło |
Później dowiedziałam się, że to konsekwencja luźnego splotu. Żałowałam, że nie zdecydowałam się na materiał, którego mam próbkę, bo okazał się grubszy, a nie gryzie i ma gęsty, gładki splot. W efekcie materiał leżał długo odłogiem, bo zniechęcona jego wyglądem nie mogłam się zebrać do szycia.
 |
3 kg materiału, 9 m2 |
Kiedy zdałam sobie sprawę, że jest już marzec, a ja mam do uszycia wszystko, zabrałam się do pracy. Postanowiłam uszyć płaszcze, sprzedać je na facebookowym targowisku, a za otrzymane pieniądze kupić nowy materiał na płaszcze, które mi się spodobają. Zabraliśmy się we dwoje do wykrawania. 6 m tkaniny o szerokości ok. 1,5 m to niezły kawał! Na podłodze udało się zmieścić tylko kwadrat, więc odrysowywaliśmy kolejno każdą ćwiartkę koła z osobna, używając do tego białej kredki i sznurka.
Płaszcze mają promień szerokości tkaniny. Dodatkowo wykonaliśmy podkrój o promieniu 15 cm na szyję. Ochoczo złapałam bawełnianą nitkę, byle szybciej zacząć i przystąpiłam do obszywania płaszcza ściegiem podejrzanym w "The Medieval Tailor's Assistant".
 |
Żródło: "The Medieval Tailor's Assistant" Sarah Thursfield |
Uszycie jednego płaszcza zajęło mi ok. 8 godzin, policzyłam, że to ok. 8 metrów krawędzi. Kiedy skończyłam, efekt tak mi się spodobał, że zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno chcę sprzedać ten płaszcz. Ochłonąwszy trochę podczas tych czterech dni z igłą (na szycie mogłam pozwolić sobie tylko podczas południowej drzemki mojej córeczki), ruszyłam na poszukiwania włóczki wełnianej, aby drugi płaszcz uszyć właśnie nią. (Nitki wełniane można też wypruwać z tkaniny i nimi szyć, ale z tej mojej parzonej chyba nie bardzo by się to udało). Kiedy ją zdobyłam i wypróbowałam w boju, efekt zachwycił mnie jeszcze bardziej. I tu czas na kilka refleksji na temat szycia różnymi nićmi.
- Wełna na wełnie jest praktycznie niewidoczna i wygląda to pięknie.
- Nitka wełniana nie plącze się tak jak bawełniana. No w każdym razie mnie się ciągle robiły supełki.
- Nitka wełniana bardzo się niszczy podczas szycia (przeciera się), więc trzeba szyć krótkimi nitkami, bo długie i tak długo nie pożyją, szkoda strat.
- Wydaje mi się, że szycie bawełnianą nicią szło mi trochę szybciej niż wełnianą.
- Bawełniane nici chyba nie są właściwe dla tego okresu, ale póki co nie przyjrzałam się dostatecznie temu tematowi.
- Nie mam jeszcze nici lnianych, więc nie mogę porównać.
W każdym razie zdecydowałam się trzymać szycia wełny wełną o ile to będzie możliwe, głównie ze względów estetycznych.
 |
Górny ścieg - bawełna, dolny - wełna |
Teraz oba płaszcze są już uszyte, na razie jeszcze bez zapięć. Mężczyzna chce do swojego zapinkę, ja skłaniam się ku guziczkom. (A tutaj
bardzo ciekawy wpis na temat zapięć do płaszczy). Nie zdecydowałam jeszcze definitywnie co z moim płaszczem - zostawić, czy sprzedać i uszyć nowy. Materiał mi się nie podoba, ale jednocześnie wyobrażam sobie, że ma bardziej historyczny wygląd niż taki, jaki bym chciała (nie opieram swoich wyobrażeń na niczym konkretnym, po prostu tak mam - wyobrażam sobie różne rzeczy, smaki i co tu dużo mówić, zwykle mam rację ;)). Gryzie, ale w końcu nie będzie miał dużo kontaktu z gołą skórą, jedynie na szyi, więc może da się wytrzymać? No i przede wszystkim napracowałam się przy nim i jestem zadowolona z efektu. Pożyjemy, zobaczymy.
Najbardziej niesamowite w szyciu płaszczy było to, ile satysfakcji mi ono dało. Nie spodziewałam się, że obszycie kawałka (no dobra, płachty) materiału może być tak wciągające i przyjemne. Im dłużej szyłam, tym większą miałam ochotę na ręczne szycie kolejnych strojów. Muszę być jednak realistką i tę tonę bielizny, która czeka na uszycie machnę maszynowo, ale postaram się widoczne szwy wykonać ręcznie. Aha, dodam jeszcze, że brzeg materiału się nie siepał i wcale nie wymagał obszywania, ale moim zdaniem podwinięte brzegi wyglądają dużo ładniej. I ten równiutki ścieg, mmm...
Na koniec dodam jeszcze dwa zdjęcia znalezionych płaszczy średniowiecznych, w końcu źródła muszą być. Przy okazji polecam czeską stronę
kostym.cz (część materiałów w języku angielskim), na której znajdują się chyba wszystkie jak dotąd znalezione stroje średniowieczne i nie tylko.
 |
Płaszcz człowieka z Bocksten, z drugiej połowy XIV w. |
 |
Płaszcz Św. Birgitty z końca XIV w. |
Czas na podsumowanie. Żeby coś poznać i dobrze się nauczyć, trzeba popełnić błędy, by wyciągnąć z nich wnioski. Ale muszę przyznać, że podoba mi się to i czyni zabawę jeszcze lepszą, bo wzbogaca ją o element dydaktyczno-poznawczy. Oby entuzjazm nie osłabł, a nauka przynosiła wymierne efekty w postaci coraz lepszych i piękniejszych strojów, czego i Wam życzę :)